Dawno, dawno temu, za morzami i za nizinami, był sobie zespół Led Zeppelin. I w tym zespole śpiewała Sandy Denny. Dokładniej - zaśpiewała jedną piosenkę. Było to w 1971 roku. Oto ta piosenka:
A oto i ona we własnej swojej osobie, bez żadnego Led Zeppelina:
Sandy Danny do tej pory ma swoich miłośników i wyznawców - mimo, że nie żyje od 1978 roku (w odróżnieniu od znacznej części branży nie umarła z przepicia czy przećpania). Niektórzy jej wyznawcy też nie żyją - Phil Lynott napisał dla niej piękną piosenkę:
Moje poprzednie notki (na niebiesko to linki):
Ребëнок во времени - lepsze, niż Deep Purple ● Słońce zachodzi ● EZ Rider (Żelazowy Motyl) ● Płacz pod latarnią ● Król nadejdzie ● Czerwony deszcz ● Focus, Hocus Pocus, Holendrzy najlepsi ● Abacab in the air tonight ● Gates of Delirium (Soon) ● C'est la vie ● Children of Sanchez ● Crimson Jazz ● notka kabaretowa Stringi Panny Wodzianny ● notka programowa: Bang Bang